Skocz do zawartości

jak się pozbyć klątwy?


daisy-79

Rekomendowane odpowiedzi

Witam

Jestem nowa na forum i prosze o pomoc, po krótce opiszę sytuację:

Wraz z mężem prowadzimy firme remontową, ok 3 miesiecy temu rozpoczeliśmy duże zlecenie dla pewnego małżeństwa X, zostało ustalone na piśmie co ma być wykonane oraz jaka kwota za to zlecenie będzie należna. W trakcie zlecenia X dokonywali wielu zmian min powiększenie kuchni itp co nie było ujęte we wstepnej kalkulacji i jeszcze wiele innych zmian... kiedy doszło do rozliczenia zaczeła sie awantura, że oni zapłaca tyle ile było w kalkulacji i koniec , nie interesowało ich , że zmieniali niektóre elementy na droższe niz na poczatku, starałam się im wytłumaczyć, zebrałam faktury, za zakupione dodatkowo dla nich rzeczy nic nie pomagało, nasza współpraca zakonczyła się , natomiast ja od tego momentu zaczełam sie żle czuć, mam zawroty głowy i koszmary nocne, badania lekarskie niczego nie wykryły. Niedawno przypomniałam sobie , że Pani X interesuje się magią, feng shui itp, czy jest mozliwe, że rzuciła na mnie klątwę bądź urok?

Jeśli tak w jaki sposób odpędzić zło od siebie? Czy ktoś miał podobny przypadek?

Prosze o pomoc

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Jego dłonie

Możliwe, tak.

Lecz niekoniecznie tak się stało.

 

Proponuję taki sposób - jeśli jesteś osobą wierzącą to módl się, o wyzwolenie.

Sakrament spowiedzi i komunii (bądź ich odpowiednik) również będą wielce pomocne.

 

Jeśli nie masz nic przeciwko to możesz sięgnąć po ludyczne (co nie znaczy że złe) ;) sposoby - weź jajko i w czasie kąpieli użyj go jak gąbki, możesz przy tym prosić Boga (lub dowolną inną siłę, którą uznajesz), o wyzwolenie i wyobrażać sobie jak wszystko co złe zamykane jest w tym jajku.

 

Po kąpieli otwórz jajko - jeśli były tam jakieś męty, zanieczyszczenia czy ogólnie "coś podejrzanego" to znaczy że faktycznie mogłaś dostać się pod wpływ czegoś negatywnego.

Procedurę dla pewności własnej możesz kilka razy powtórzyć.

 

Wybór metody pozostawiam Tobie, wszak nie powinien ona kłócić się z Twym światopoglądem.

 

Poza tym możesz zgłosić się do lekarza, czary czarami, a niejednokrotnie wszystko może mieć jak najbardziej przyziemny wymiar i przyczynę.

 

Dodam iż nie wydaje się mi by osoba zajmująca się Feng Shui rzucała klątwami nawet w gniewie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziekuję za odpowiedź

Jeśli chodzi o medyczną stronę to począwszy od zwykłych badań jak krew itp, aż do usg, tomografii , holter itd wszystko ok, a dopiero niedawno przypomniało mi się o tej nieszczesnej sytuacji, myśl o urokach i klątwach nasunęła mi się po rozmowie z moim kolega , który opoiwadał mi o podobnym przypadku w swojej rodzinie, im pomogła szeptucha ( jęśli napisał źle przepraszam), ja mieszkam za granicą więc nie mam bezpośredniego dostępu do ludzi , którzy zajmują się taką dziedziną.jajkiem

Spróbuję z jajkiem, tylko napisz mi jeszcze co później z tym jajkiem zrobić, bo jęsli będzie w nim coś "złego" to chyba nie powinnam wyrzucać do kosza, aby dalej przebywało w domu?

Dziękuję

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Jego dłonie

Jeśli masz taką możliwość to zakop je w ziemi, byłoby to najlepsze.

 

Jeśli jest to jednak niemożliwe (zakładam że nie będziesz trzymała rozbitego jajka w pojemniczku do momentu gdy będziesz mogła wyrwać się na łono natury) ;) to posyp je solą i wypowiedz następujące słowa "Nie szkodź już nikomu" i wyrzuć.

 

Dosyć proste, ale skuteczne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chodzi o medyczną stronę to począwszy od zwykłych badań jak krew itp, aż do usg, tomografii , holter itd wszystko ok, a dopiero niedawno przypomniało mi się o tej nieszczesnej sytuacji, myśl o urokach i klątwach nasunęła mi się po rozmowie z moim kolega , który opoiwadał mi o podobnym przypadku w swojej rodzinie, im pomogła szeptucha ( jęśli napisał źle przepraszam), ja mieszkam za granicą więc nie mam bezpośredniego dostępu do ludzi , którzy zajmują się taką dziedziną.jajkiem

 

Dobrze napisałaś o szeptuchę chodzi. Rzeczywiście w Polsce poza Podlasiem się ich nie spotyka.

Co do jajka - wbij je do wody święconej, wykop dziurkę w ziemi, wlej wodę z jajkiem i zakop.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kto zwykle święci wodę?

 

Zazwyczaj robi to babka, nie widziałem jeszcze, żeby któraś poświęconej przez batiuszkę wody używała.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

w tym przypadku jedynym powodem pytania jest moje zainteresowanie tematem klątw. Takie hobby, jestem w trakcie pisania (doc.) i wszelkie ciekawostki zbieram ( może ktoś ma ochotę wywiadu udzielić, to zgłoszenia na pv proszę zostawiać)

Czy jeśli ktoś nie uznaje np. jakiejś religii albo wierzeń nie mając z nimi nic wspólnego, to też taka woda jest skuteczna? i czy będzie z niej korzystał człowiek który wyznaje inną religię niż odczyniający? Czy jest w tym jakiś konflikt , czy nie jest, czy to bez znaczenia waszym zdaniem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Jego dłonie

Powiedziałbym że to wszystko zależy od danego człowieka.

 

Jeśli ktoś całkowicie nie uznaje danej religii to żaden jej symbol, żadna relikwia itp. nie będzie miała dla niego mocy, po prostu będzie zwykłym przedmiotem, któremu oddaje cześć banda fanatyków.

 

Jeżeli ktoś jest innego wyznania, ale odnosi się z szacunkiem i wiarą do innych religii to jej (religii) przedmioty kultu powinny już mieć znaczenie i ową siłę.

 

Innym przykładem może być gdy jakaś osoba (niech będzie wyświechtany przykład) została opętana i np. nie ma przy niej żadnych kapłanów jej kultu, którzy mogliby udzielić jej pomocy, a jedynie egzorcysta odmiennej religii to powodzenie takiej operacji będzie opierało się w dużym stopniu na egzorcyście.

 

Dla jednego głęboko wierzącego krzyż rzeczywiście będzie artefaktem, a dla drugiego 'niedzielnego wyznawcy' będzie to po prostu znak oznaczający dane Bóstwo.

 

Głównymi czynnikami są tak wiara jak i psychologia.

 

Co nie znaczy że symbol sam w sobie nie może posiadać "czegoś więcej", to dość zagmatwana kwestia, która opiera się na czymś takim jak siła archetypu.

 

Dość skrótowo.

Edytowane przez Jego dłonie
poprawki
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Jego dłonie

Mam doświadczenia w praktyce.

Bardzo skrótowo wyglądać to będzie tak: jeśli miałem wiarę i dany system korespondował z mym charakterem to efekty były.

Jeśli dochodziło do jakichś zgrzytów to efektów albo nie było albo były znikome.

 

Wiele też zależało od mego podejścia, jeżeli potrzebowałem tylko zestawu (choćby mieszanego) symboli to również się to (zwykle) sprawdzało.

 

Jeżeli chciałem być dokładny i faktycznie chciałem się odwołać do danej tradycji to wymagało to już więcej wysiłku.

 

Wg. mnie właśnie taki błąd popełnia wielu neopogan inspirowanych jakimiś hippisowskimi nurtami; nie mówię religie nie mogą być skostniałe, ale nie zapominajmy jednak, o korzeniach.

 

Jeżeli jakiś Bóg przyjmował krwawe ofiary to nie zapominajmy, o tym.

Owszem, miast ludzi można iść na ustępstwo i podarować mu np. krew jednakże nie oszukujmy się.

Moloch (przykład, nie mam pojęcia czy ktoś pamięta, o tym starym draniu) nie jest nieśmiałym duszkiem, który przypadkowo zamieszkuje Armagedon. Jest on Bogiem, który od swych wyznawców domaga się by Ci na jego ołtarzu palili swych pierworodnych synów więc skąd pomysł że wraz z wiekiem złagodniał i teraz jest szczęśliwy gdy dostanie trzy kłosy zboża?

 

Jeszcze tak słowem końca odnośnie swych doświadczeń - niejednokrotnie podchodziłem do tego wszystkiego za pomocą modelu psychologicznego, ale nie zapominajmy że koncepcja modeli jest użyteczna, ale nie ostateczna.

Jak to ładnie ujął Hine możemy sobie traktować duchy jako fragmenty naszej psychiki, ale co zrobimy gdy okaże się że są one autonomicznymi bytami, które mogą mieć własne cele?

 

Okej, nie wdaję się w szczegóły bo moja autobiografia mogłaby się źle sprzedawać gdyby zbyt wiele faktów wyciekło przed jej wydaniem. :P

Edytowane przez Jego dłonie
poprawki
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

bardzo ładnie to opisałeś :) a teraz jeśli można to chodzi o praktykę .

Osoba która odczynia klątwy to musi tylko znać rytuały, czy mieć jakieś szczególne zdolności i cechy? Jak to od tej strony wygląda jeśli już masz z tym do czynienia?

 

Bogiem, który od swych wyznawców domaga się by Ci na jego ołtarzu palili swych pierworodnych synów więc skąd pomysł że wraz z wiekiem złagodniał i teraz jest szczęśliwy gdy dostanie trzy kłosy zboża?

 

szczęśliwy to może i nie jest, ale jest daleko, dlatego zmieniły się zwyczaje, a pozostały mity ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Jego dłonie

Szczególne zdolności i cechy, można to tak ująć.

Ale to jest coś co przychodzi z praktyką*, kogoś kto dopiero uczy się pływać nie wrzuci się do oceanu by "załapał zasadę w działaniu".

Można znać rytuały na pamięć tak jak i dziesięć "niezawodnych formuł", ale same w sobie wiele nie zdziałają.

 

Trzeba coś sobą reprezentować by miały one faktyczną siłę sprawczą.

 

 

 

*Aczkolwiek to też zależy od kultury, przykładem niech będzie większość kultur animalistycznych osoba będąca łącznikiem ze sferą sacrum musi zostać wybrany bądź posiadać pewne szczególne (niekoniecznie 'okultystyczne') cechy.

W naszej europejskiej kulturze również panowały różne przekonania na ten temat.

Oczywiście, cechy te przychodziły z praktyką, ale wskazać chcę że jednak nie wszyscy mają do pewnych rzeczy dostęp.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli ktoś całkowicie nie uznaje danej religii to żaden jej symbol, żadna relikwia itp. nie będzie miała dla niego mocy, po prostu będzie zwykłym przedmiotem, któremu oddaje cześć banda fanatyków.

 

Mimo to rytuał i tak może zadziałać, wszystko jest kwestią tego jak postępuje odczyniający klątwę czy inną rzecz. Do babek przyjeżdżają zagorzali ateiści (zobaczyć miejscowy fenomen) i część niechętnie przyznaje, że im to pomogło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

zapewne same rytuały nie wiele mają działania, bo tak to już świat (ziemski) przestałby istnieć, ale w takim razie co jest istotą tego co nazywasz, że

Trzeba coś sobą reprezentować

a jeśli już to jak można określić te okultystyczne cechy wg Ciebie to co to takiego gdyby je nazwać synonimowo. A co do dostępu to od czego mogło to zależeć, jest na to jakiś sposób?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Jego dłonie

Co znaczy reprezentować coś sobą?

Trzeba mieć "coś" w głowie, wiadomo każdy może być postrzeleńcem i lekkoduchem, ale jak zachowa się w sytuacji kryzysowej gdy od jego wiedzy, podejścia itp. może wszystko zależeć (i nie mówię tu tylko, o przestrzeni rytualnej, ale o ogólnym zachowaniu się w sytuacjach stresu czy dość ryzykownych przedsięwzięciach), ktoś kto w takim momencie wpada w panikę, traci głowę czy wręcz ucieka nie powinien grać na giełdzie czy "igrać z duchami", czyż nie?

Oczywiście, można się zmienić i jest to pożądane.

 

Oprócz tego trzeba mieć coś co ja nazywam "mocą", jest to coś co przychodzi wraz z praktyką (może też stać za tym dany Bóg, którego reprezentujemy). Gdybym miał ją opisać w najprostszy sposób to określiłbym ją jako pewność, pewność że wszystko toczy się zgodnie z Wolą. To jest to co stoi za skutecznością zaklęć i rytuałów, to jest to co sprawia że faktycznie można ewokować Ducha. Podobne do wiary, ale wiara może rodzić wątpliwości, a moc to po prostu znajomość własnych możliwości, wiedza i doświadczenie, które się zdobyło.

Ogólnie jest to strasznie mało ścisłe pojęcie, obawiam się że próbując wytłumaczyć to dalej tylko bym zagmatwał.

Jeśli ktoś jest zainteresowany tym to niech uda się do Zielonoświątkowców bądź innych charyzmatyków - ich moc pochodzi od Ducha Świętego, pastor jest jakby łącznikiem.

 

 

Ciało zdrowe też jest mieć dobrze, jest to pożądane.

 

A co do tych okultystycznych uzdolnień - użyłem tego wyrażenia trochę z przekory, czasami słyszy się że by praktykować należy urodzić się z jakimś darem, który by na to pozwalał.

Nie wiem czym ów dar ma być, czasami mówi się że jest przekazywany w rodzinach, o "ezoterycznych tradycjach" bądź że objawia się spontanicznie. Podchodzę do tego jako do formy zabobonu, to nie Harry Potter gdzie tylko wybrańcy mogą udać się do Hogwartu.

Owszem rodzą się osoby, które mają "lżej", np. od urodzenia dysponują jakimś siddhi (które, o dziwo potrafi z wiekiem pomimo używania zniknąć jak to bywało w kilku przypadkach, aczkolwiek to wg. mnie temat na jeszcze inną rozmowę), ale to nie ma związku z tym że to właśnie one mogą wstąpić na drogę, a inni nie.

A co do tych kultur animalistycznych - nie wiem czym kierują się Duchy wybierając daną osobę.

Wiem jednak że wśród niektórych ludów często wybierane były osoby androgyniczne/transseksualne co raczej nie ma zabarwienia okultystycznego (tj. doszukiwać się można pewnych alchemicznych powiązań, ale to raczej nie, o to chodzi).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak się ustrzec klątwy?

Bardzo łatwo.Wystarczy się nie bać,być silnym psychicznie.

I jeszcze jedno-wszelkie złorzeczenia,klątwy ,wracają jak bumerang do nadawcy.;) Ot i cała filozofia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Jego dłonie

Zasadniczo nie ma to znaczenia.

 

Ale czasami bywa to pomocne (choćby po to by wiedzieć jak przeciwdziałać itp. itd.).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Jego dłonie

Między innymi, ale niekoniecznie mowa, o osobach.

Są też inne dziwne rzeczy, które mogą wywierać negatywny wpływ.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

są tyle że mają troche inne znaczenie, jednak chyba najważniejszy jest w tym człowiek jako główny inicjator działania? więc jesli znany jest powód jego działania to jest to ważne czy też nie ma znaczenia?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

niewiem ile robiłeś i na ile masz do czynienia z takimi sprawami, a chciałam jeszcze dowiedzieć się, czy Ty jako osoba odczyniająca jesteś Twoim zdaniem też narażony na działanie jakiegos negatywnych czynników i czy w efekcie możesz lub ponosisz jakies konsekwencje tego co robisz odbijając / zdejmując klątwę?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Jego dłonie

Teoretycznie (i zapewne praktycznie) jest możliwe by zostać uwikłanym w owe negatywne czynniki, ale trzeba umieć się zabezpieczyć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Jego dłonie

Pisałem, o tym (odnośnie tego co powinno się sobą reprezentować) plus to co napisała Ell3.

 

Są też rytuały oczyszczające/odpędzające, modlitwy itp. itd. które świetnie to uzupełniają.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Jego dłonie

Ja mniemam chodzi, o podział świata na 1) Plan fizyczny 2) Plan eteryczny 3) Plan astralny 4) plan mentalny itp. itd.

 

Prawdę mówiąc traktowałem to zawsze jako coś umownego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Azar, a co wg ciebie jest prawdziwą magią?

 

Jego dłonie gdyby tak było że jest to umowne, to jaki sens miałyby działania odczyniania klątw?

Edytowane przez peyotl
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Coś innego niż w grach, nie mam zamiaru popadać w zbędną ornamentykę i dyskusje na ten temat.

Jak nie wiesz, czym jest prawdziwa magia, teleportuj się stąd.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Papa Midnite

Hermetyczne poziomy. Fizyczny. Astralny. Duchowy.

Astralny,mentalny, eteryczny to to samo. Zwracam też uwagę JegoDłonie, że stosujesz tu praktycznie i wyłącznie psychologię,NLP, a nie magię względem pacjenta. Działać działa na pewno, gdy pacjentowi nic nie dolega magicznego, a jedynie projekcje umysłowe.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Coś innego niż w grach, nie mam zamiaru popadać w zbędną ornamentykę i dyskusje na ten temat.

Jak nie wiesz, czym jest prawdziwa magia, teleportuj się stąd.

napisałam wg ciebie Azar , a to diametralna różnica i jeśli nie masz żadnych korzyści z dialogu pomiędzy mną a Jego Dłonie to nikt Cię nie zmusza do uczestniczenia w temacie.

 

że stosujesz tu praktycznie i wyłącznie psychologię,NLP, a nie magię względem pacjenta. Działać działa na pewno, gdy pacjentowi nic nie dolega magicznego, a jedynie projekcje umysłowe.

 

tak w zgodze sie z tym w jakiejś części, ale jak odróżnisz magiczne od projekcji umysłowej?

Edytowane przez peyotl
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Magia jest tym czym jest, niczym więcej. Musi być tym samym dla mnie, co dla Ciebie. W innym przypadku nie masz nic wspólnego z magią.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Papa Midnite
tak w zgodze sie z tym w jakiejś części, ale jak odróżnisz magiczne od projekcji umysłowej?

Problemem takiego tematu jest to, że zawarcie tego w jednej wypowiedzi na forum jest niemożliwe. Na ten temat można napisać setki książek.

Praktycznie każda tradycja magiczna trenuje w tym adepta, czy to stosuje się do tego projekcję astralną, trans, narzędzia dywinacyjne. Przy czym trzeba zaznaczyć, że to nie kwestia samej projekcji lecz zastosowania symboliki mającej ukazywać prawdziwą twarz istot jako duchowych lub myslokształtów, czasem służy do tego zaprojektowana przez siebie symbolika, często drzewo życia. Najważniejsze też, że sama praktyka buduje naszą intuicje, rozszerza percepcję. Jednak to jedynie zarys.Bardzo ogólny i praktycznie nie oddający istoty rzeczy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ok, czyli rozumiem że stojąc czy nawet na odległość mając gościa z problemem klątwy nie jesteś w stanie odróżnić działania sił ( magicznych) obcych od projekcji umysłowych jego własnych?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Papa Midnite

Oczywiście, że jestem. Ja tu tylko piszę, żeby wszyscy sobie nie ubzdurali, że przed klątwą wystarczy psychologia i poczucie własnej wartości.

Niestety też jestem potwornym Baba Jaga i nie rozpisuję swoich technik plebsowi. Nie ma co się przejmować bo wszechświat i tak mnie ukarze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To dobrze jeśli masz tego świadomość, czy jesteś potwornym to jakoś niekoniecznie ale Baba Jaga to pewnie tak, zresztą cos w tym jest chyba dobrze odebrałeś moje skojarzenie ;)

Plebs jest integralna częścią Wszechświata jak i Baba Jaga ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Jego dłonie

Papa, źle mnie odebrałeś.

 

Ale to moja wina zapewne, to że opisuję zjawiska w większości za pomocą modelu psychologicznego nie oznacza że jestem zamknięty w tym konkretnym paradygmacie.

 

Opisałem swój stosunek do modeli.

 

 

Ale prawda jest taka że ludzie lubią sobie przybierać do głowy głupoty, zwalają swe niepowodzenia i nieszczęścia na czarnych magów czy inne czynniki bo tak jest wygodniej.

 

W większości przypadków wystarczy spojrzeć w lustro by znaleźć sprawcę tych wszystkich domniemanych klątw.

I w tym przypadku psychologia pomaga.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Papa Midnite

JegoDłonie w porządku. Też znam Spare, też rozpoznaje cytaty z S.Mace, tylko, że trzeba zaznaczyć czy mówisz o klątwie czy domniemanej klątwie. Na razie mówicie o domniemanych gdzie sprawca to faktycznie osoba "przeklęta", często cierpiąca na syndrom ofiary. Tyczy się to 90% osób ogłaszających swój problem na necie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trzeba coś sobą reprezentować by miały one faktyczną siłę sprawczą.

 

 

Reprezentować?

Owszem.Żeby mieć odwagę rzucać uroki i klątwy na innych ludzi,wystarczy być zwykłym gnojkiem bez skrupułów.

Tak w skrócie ujmując.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...
Reprezentować?

Owszem.Żeby mieć odwagę rzucać uroki i klątwy na innych ludzi,wystarczy być zwykłym gnojkiem bez skrupułów.

Tak w skrócie ujmując.

 

Owszem reprezentować coś sobą trzeba. Zwykły gnojek bez skrupułów krzywdy wielkiej nikomu nie zrobi. Inaczej rzecz się ma jak klątwę zaordynuje "specjalista".

A o takie klątwy zapewne chodzi w temacie a nie o urojenia nieudaczników.

 

Klątwa rzucona prawidłowo, często jest tak trudna do zdiagnozowania, że osobom z ogromnym doświadczeniem i wiedzą w tej dziedzinie nierzadko trudno ją (klątwę) zauważyć. Często do namierzenia tego świństwa potrzeba wiele czasu i wysiłku, żeby wydobyć na powierzchnię to, co nas przez wiele lat hamowało.

 

Na główne pytanie tematu odpowiedź jest jedna; prawdziwej klątwy sam się człowiek nie pozbędzie (chyba że ma ku temu kwalifikacje). Sole, jajeczka i inne takie ustrojstwa pomóc mogą na "złe oko", zazdrość i temu podobne błahostki.

Klątwa, to zupełnie inny kaliber!

 

PozP

Edytowane przez Paradoxa
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Viperius

Orokamono ga. Jaki pożytek więc z "potężnej klątwy", jeśli nie widać jej działania? Nonsens. Co z tego, że wielka klątwa wysysa z kogoś energie w tak delikatny sposób, że on tego nie odczuwa? Po co rzucać potężną klątwę, jeśli nie wywoła ona negatywnych skutków, bo gdyby wywołała, w pierwszej kolejności podejrzewa się klątwę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Orokamono ga. Jaki pożytek więc z "potężnej klątwy", jeśli nie widać jej działania? Nonsens. .........

 

Żaden nonsens, klątwy bywają "zakładane" tak, że stopniowo i powoli doprowadzają np. do ruiny finansowej, zdrowotnej, intelektualnej ....itp na przełomie kilku lub kilkunastu lat.

 

A o klątwach pokoleniowych słyszałeś? Ich działanie jest jeszcze bardziej perfidne.

Osoba/y przeklęta najcześciej takiego działania nie dostrzega a swoje niepowodzenia zwala na pecha, lenistwo, przypadki i co tam jeszcze....

 

Ja nigdzie nie napisałam, że klątwa nie wywołuje negatywnych skutków, tylko, ze skutki mogą być niezauważalne na pierwszy rzut oka, to różnica.

 

PozP

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Viperius

Oczywiście, oczywiście, ale jeżeli ktoś ma pecha to zawsze może zwalać na los, i nie akceptować myśli o klątwie, bez znaczenia, czy to porządna, czy "potężna" klątwa. Moim zdaniem klątwa to klątwa, a różnica jest w tym, jak się ją rzuca, i zarówno doświadczony mag, i jak i zwykł gówniarz pod wpływem bardzo silnych emocji mogą dokonać tego samego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

..........

Moim zdaniem klątwa to klątwa, a różnica jest w tym, jak się ją rzuca, i zarówno doświadczony mag, i jak i zwykł gówniarz pod wpływem bardzo silnych emocji mogą dokonać tego samego.

 

Bardzo silne emocje gówniarza można dość łatwo wyczuć i zdiagnozować, wszak wzburzenia się nie ukrywa. Perfidia maga rzucającego klątwy natomiast, jest niewyobrażalna a przez to dużo bardziej niebezpieczna.

 

Tak czy inaczej uważam, że klątwę rzuconą przez fachowca zdjąć może tylko inny spec.

No chyba, że ktoś wyprowadzi mnie z błędu i opowie o udanej próbie oczyszczenia się z klątwy solą albo jajkiem.

 

PozP

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No chyba, że ktoś wyprowadzi mnie z błędu i opowie o udanej próbie oczyszczenia się z klątwy solą albo jajkiem.

 

Babki wiejskie zdejmują klątwy (skutecznie) tylko jajkiem i solą ;)

Babka z Orli czy Parcewa ma więcej osiągnięć na tym polu niż wielu "speców".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Babki wiejskie zdejmują klątwy (skutecznie) tylko jajkiem i solą ;)

Babka z Orli czy Parcewa ma więcej osiągnięć na tym polu niż wielu "speców".

 

 

Nie TYLKO solą i jakiem ale przede wszystkim modlitwą (szeptaniem).

Obie Panie znam i twierdzenie jakoby można sobie pomóc w klątwie tak samo skutecznie jak one jest nadużyciem.

Po co w takim razie jeżdżą do nich tysiące ludzi stojąc w kilkugodzinnej kolejce, skoro samemu można zrobić to samo?

 

Szeptuchy z Podlasia to SPECE Seid!

 

I tu doszliśmy do odpowiedzi na pytanie "jak się pozbyć klątwy?(skutecznie)" Jedną z możliwości jest; jechać do wybranej babki na Podlasie.

 

PozP

Edytowane przez Paradoxa
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie TYLKO solą i jakiem ale przede wszystkim modlitwą (szeptaniem).

 

Nie zawsze są to modlitwy.

 

Obie Panie znam i twierdzenie jakoby można sobie pomóc w klątwie tak samo skutecznie jak one jest nadużyciem.

 

Ja też znam obie panie podobnie jak kilka innych babek. Jedna z nich (dość znana pani Hanna z Rutki) chętnie daje swoje modlitwy przyjeżdżającym do niej ludziom, żeby mogli sobie pomóc sami. Większość babek jednak niechętnie dzieli się swoimi sekretami (najczęściej na zasadzie modlitwa za modlitwę). Moja ciotka niechętnie dzieliła się wiedzą nawet z członkami swojej rodziny.

 

Po co w takim razie jeżdżą do nich tysiące ludzi stojąc w kilkugodzinnej kolejce, skoro samemu można zrobić to samo?

 

A czy ja to powiedziałem ;)?

Niektóre babki twierdzą, że każdy może sobie pomóc sam, a ja mam prawo twierdzić, że nie do końca tak właśnie jest.

Zawsze można jechać do innej babki gdzie kolejek nie ma - zapewne będzie równie skuteczna co babka z Orli.

 

 

I tu doszliśmy do odpowiedzi na pytanie "jak się pozbyć klątwy?(skutecznie)" Jedną z możliwości jest; jechać do wybranej babki na Podlasie.

 

Ewentualnie użyć bandaża z trupa, wtedy babka potrzebna nie jest.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się (i do pewnego stopnia jest to potwierdzone przez autopsję), że są rzeczy, których samemu nie sposób się pozbyć. Zwłaszcza jeżeli były hm... obecne od dość długiego czasu i pozwoliło im się w siebie wrosnąć. Inna rzecz, że w takim przypadku również działanie osób trzecich nie musi być do końca skuteczne - ono usuwa powód, ale skutki, które spowodowało w nas działanie takiego hm... "pasożyta" czy jak by toto nazwać, musimy zlikwidować później sami. Spec jest niezbędny, ale zasiedziała klątwa czy "złe życzenie" powoduje spustoszenie w naszej psychice, zmienia nas i chociaż tego procesu nie zauważamy, kiedy się dzieje, skutki bywają opłakane. I bywa to żmudny i bardzo trudny proces. Tzn. to wychodzenie z mentalnej kupy, w którą się wlazło samemu, ale jednak w wyniku skutecznego działania osoby trzeciej, która nam "dobrze" pożyczyła. A tego procesu nikt już nie przeprowadzi ani dla, w imieniu "ofiary", ani zamiast niej. Usuwanie skutków takiego czegoś w samym sobie człowiek może przeprowadzić TYLKO samodzielnie.

 

I tego etapu - likwidacji wewnętrznych skutków klątwy - nawet bandaż z trupa nie pozwoli przeskoczyć...

 

Zatem całkowicie zgodzę się z tą opinią Paradoxy:

Żaden nonsens, klątwy bywają "zakładane" tak, że stopniowo i powoli doprowadzają np. do ruiny finansowej, zdrowotnej, intelektualnej ....itp na przełomie kilku lub kilkunastu lat.

 

A o klątwach pokoleniowych słyszałeś? Ich działanie jest jeszcze bardziej perfidne.

Osoba/y przeklęta najcześciej takiego działania nie dostrzega a swoje niepowodzenia zwala na pecha, lenistwo, przypadki i co tam jeszcze....

 

Ja nigdzie nie napisałam, że klątwa nie wywołuje negatywnych skutków, tylko, ze skutki mogą być niezauważalne na pierwszy rzut oka, to różnica.

Edytowane przez Hrefna
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I tego etapu - likwidacji wewnętrznych skutków klątwy - nawet bandaż z trupa nie pozwoli przeskoczyć...

 

To prawda. Samo zdjęcie klątwy to wszak nie wszystko.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To prawda. Samo zdjęcie klątwy to wszak nie wszystko.

 

Od czegoś trzeba zacząć.

W mojej opinii najbardziej przełomowym wydarzeniem w całej smutnej historii z klątwą jest jej zauważenie. Wszak wróg rozpoznany, to wróg oswojony. Cała reszta, to już droga w górę (wyłączając klątwę matki).

 

Chciałabym tutaj jednak zaznaczyć jeszcze raz, że klątwa to zjawisko rzadkie, zadane w sposób magiczny i celowy konkretnej osobie lub grupie w jakichś sposób powiązanych ze sobą ludzi (rodzinnie, zawodowo, koleżeńsko....etc).

Nie należy mylić klątwy z nielubiącym nas i szkodzącym sąsiadem, zazdrością ludzką, "złym okiem", problemami psychicznymi....etc, gdyż takie rzeczy się zdarzają, tak samo jak te miłe i trzeba z nimi po prostu nauczyć sobie radzić np. oczyszczając się regularnie solą.

 

Ja do zdjęcia klątw polecałabym babki z Podlasia, buddystów, szamanów i egzorcystów świeckich.

 

Egzorcystów katolickich (wyłącznie uprawnionych przez władze kościelne) polecam katolikom i osobom chcącym nawrócić się na tę wiarę. Egzorcyzmy kościelne bowiem wymagają od egzorcyzmowanego stałego późniejszego uczestnictwa w życiu Kościoła.

 

PozP

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I tu pełna zgoda z paradoxą moja matka to jakby wcielenie szeptuchy ,a dodatkowo to w naszej rodzinie nie wiem kto jeszcze ,lub tylko ona potrafi silne klątwy wysyłać,wiem jak się od dawna czuję ,tylko moje nadludzkie pochodzenie pozwala mi przetrwać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dokładnie tak jak pisano wcześniej, klątwę może "wysłać" tylko mag, tj. osoba zajmującą się magią.

zwykły śmiertelnik nie jest wystarczająco mocny, nie potrafi tego zrobić.

Ale poprzez złorzeczenie możemy też komuś wyrządzić krzywdę, i do tego nie trzeba znać zaklęć:)

Mnie jednak interesuje bardziej czy od klątw itp. można się jakoś ustrzec.

I w ogóle jak taką klątwę rozpoznać.

Czy odmawiając psalm o Bożej opiece, jesteśmy chronieni przed złym słowem? czy wiara jest w stanie nas ochronić?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy odmawiając psalm o Bożej opiece, jesteśmy chronieni przed złym słowem? czy wiara jest w stanie nas ochronić?

Wiara nie chroni przed niczym. Podobnie jak niewiara - niewiara w istnienie klątwy i możliwość zostania jej ofiarą w żaden sposób przed nią nie chroni. Zresztą religii jest wiele - i bóg/bogowie, którym się dana osoba dedykuje, mogą/może (być może) ustrzec ją przed czyimś złorzeczeniem czy klątwą. Ale to nie w wierze i powtarzaniu modlitw kwestia, ale w realnym i namacalnym kontakcie z bóstwami czy siłami, którym się dana osoba dedykuje.

 

klątwę może "wysłać" tylko mag, tj. osoba zajmującą się magią.

zwykły śmiertelnik nie jest wystarczająco mocny, nie potrafi tego zrobić.

Nie zgodzę się z tym, że rzucić ją może tylko mag. Złorzeczenie, poparte silnym wyrzutem emocji, może także komuś porządnie zaszkodzić i wywołać długotrwale efekty, klątwopodobne. Sama kiedyś wyrzutem emocji sprawiłam, że człowiek, który mnie skrzywdził przez rok nie był w stanie znaleźć pracy - a miało to miejsce w Irlandii, w czasie boomu gospodarczego, kiedy praca dosłownie leżała na ulicy, facet się nie cenił, był gotów wziąć wszystko, co znajdzie i jest osobą bardzo aktywną i obrotną. Nie było to celowe działanie, był to po prostu - jak się okazało w odpowiednim momencie, miejscu i stanie świata wykonany - silny wyrzut emocji, rozżalenia i bólu. Wystarczyło by silnego i aktywnego człowieka uziemić na prawie rok.

 

Każdy ma w sobie odpowiednio wiele mocy, nie każdy umie tylko w odpowiednim momencie intencjonalnie ją skumulować do tego stopnia, by zadziałało to jak klątwa. Rzecz nie leży w sile osoby rzucającej (chociaż oczywiście, ona też ma znaczenie), ale w umiejętności odpowiedniego tej siły skierowania.

 

Nie należy mylić klątwy z nielubiącym nas i szkodzącym sąsiadem, zazdrością ludzką, "złym okiem", problemami psychicznymi....etc, gdyż takie rzeczy się zdarzają, tak samo jak te miłe i trzeba z nimi po prostu nauczyć sobie radzić np. oczyszczając się regularnie solą.

Niepotrzebne jest nawet oczyszczanie solą - wystarczy obserwować siebie i otoczenie - i podejmować w odpowiednich momentach odpowiednie kontrdziałania. Na nieżyczliwego sąsiada sposób jest prosty - wygarnąć mu w twarz, co się o nim myśli, a jeżeli to nie pomoże, nakłaść mu po buzi.

 

W mojej opinii najbardziej przełomowym wydarzeniem w całej smutnej historii z klątwą jest jej zauważenie. Wszak wróg rozpoznany, to wróg oswojony. Cała reszta, to już droga w górę (wyłączając klątwę matki).

Z tym się całkowicie zgadzam. Tyle, że do diagnozy, nawet jeśli człowiek sam się magią zajmuje, często potrzebne są osoby trzecie. Samemu można podejrzewać, że wyraźne natężenie "złego losu", "pecha", czy jakby to zwać, jest wynikiem intencjonalnego działania osób trzecich, potrzebna zwykle jest inna osoba, która nie siedząc w środku złych wydarzeń będzie to w stanie ocenić. I to najlepiej osoba delikwentowi bardziej lub mniej obca, niepodatna na jego sugestie.

 

Użyję własnego doświadczenia, nie jest to bowiem nic wstydliwego. Od jakiegoś czasu - i trwało to kilka lat - zdarzały mi się bardzo negatywne przypadki losowe - a to śmierć osoby, z którą podpisałam umowę przedwstępną na sprzedaż mieszkania (zadłużonego makabrycznie - a pieniądze - połowę wartości mieszkania spadkobiercom zmarłej trzeba było oddać), a to wypadek unieruchamiający mnie w momencie, kiedy zaczynałam mieć czas na własne życie po kilkumiesięcznym zajmowaniu się unieruchomionym kompletnie ojcem, co uniemożliwiło mi rozpoczęcie pracy po roku bezrobocia, a to sam wypadek ojca, uziemiający mnie na długo - bo trzeba było go nosić nawet do toalety - co uniemożliwiało mi znalezienie poza pojedynczymi fuchami jakiegoś stałego zajęcia, a to interwencja byłych pracodawców (z którymi rozstałam się w niezgodzie, bo po kilkunastu latach klasycznego mobbingu wygarnęłam im w końcu co o nich myślę - idiotka - zamiast w sądzie pracy wytoczyć im sprawę o mobbing właśnie) w kolejną stałą fuchę, którą w jej wyniku utraciłam, a to jakaś zwykła uliczna kradzież tuż po tym, jak udało mi się złapać dobrze płatne zlecenie i zaczynać wychodzić na swoje. I mnóstwo innych drobiazgów, o emocjonalnych i międzyludzkich już nie wspomnę. Fakt faktem, że w wyniku tych "zbiegów okoliczności" straciłam zupełnie pęd do działania. Przestało mi po prostu zależeć i zaczynałam się poddawać. Bo od paru lat wszystko wskazywało na to, że kiedy wykonam krok naprzód - zdarza się coś, co cofa mnie do stanu trudniejszego jeszcze i gorszego niż wyjściowy. Podejrzewałam czyjeś intencjonalne działanie, włączając w to nieświadomą klątwę rodzinną. Doszło do tego, że rozważałam samobójstwo, zupełnie poważnie, paczki z rzeczami zapakowanymi dla przyjaciół, nadal mi w chacie leżą - i były to rozważania zimne, przemyślane i metodyczne, a nie emocjonalna gwałtowna decyzja. I nie "zły los" miał być przyczyną tego kroku, ale to, że oskarżałam się o niewłaściwie dokonane wybory życiowe, o to, że sama sobie życie spieprzyłam różnymi wyborami i decyzjami, nieodwracalnymi, do takiego stopnia, że wybrnąć z tego już nie umiem.

 

W końcu zdecydowałam się o sprawie porozmawiać z kilkorgiem ludzi, można ich - przynajmniej część z nich określić jako fachowców - którzy po pierwsze moje podejrzenia (bo opowiedziałam im konkretne przypadki, wydarzenia, wspominając tylko że podejrzewam że są efektem działania osób trzecich) potwierdzili, a po drugie zmasowanym działaniem (niezależnie od siebie działała grupa osób i trzy osoby pojedynczo) w końcu od źródła problemu mnie uwolnili. Ale pozostały efekty. Wprawdzie po wykonaniu ostatniej części przeprowadzonego na mnie działania, zbiegi negatywnych okoliczności przestały się kompletnie wydarzać (co więcej, pojawiły się zbiegi okoliczności pozytywnych, też zmasowane, a o tym, że mogą przytrafić się mnie przez lata działania tego czegoś, od czego mnie uwolniono zdążyłam już zapomnieć i przestałam w to wierzyć), jak ręką odjął, ale osłabienie mentalne, przekonanie, że spieprzę wszystko, do czego się dotykam - i czegokolwiek bym w jakim kierunku nie zrobiła, i tak się nie uda, tudzież brak ambicji do osiągnięcia czegokolwiek, będący wynikiem właśnie tego mentalnego osłabienia pozostały. To rzecz, z którą trzeba walczyć z dnia na dzień, małymi krokami. I muszę przyznać, że po usunięciu źródła problemu, zaczyna mi się to udawać. Owszem, trzeba było zmusić się do działania, jakiegokolwiek, co nie było łatwe i nadal nie jest - ale w momencie, kiedy owo działanie zaczyna przynosić skutki (w moim wypadku choćby zdobyte bez niczyjej pomocy czy wstawiennictwa skumulowane fuchy, z których w chwili obecnej wyciągam więcej nawet, niż wyciągałam na etacie i rysujący się na bliskim horyzoncie etat właśnie) - zaczyna się znowu chcieć, człowiek zaczyna dostrzegać, że jednak warto. Że nieprawdą jest to, że wszystko do czego się dotknie i tak się nie uda. Bo takie właśnie przekonanie jest ubocznym efektem działania klątwy, a im dłużej jest się jej ofiarą, tym bardziej takie przekonanie w człowieka wrasta i tym bardziej udaremnia mu normalne funkcjonowanie, sprawiając jednocześnie, że na działanie owej klątwy coraz bardziej staje się podatny, coraz bardziej jej się poddaje.

 

Problem w tym, że dopóki klątwa nie zostanie usunięta - człowiek jedynie zagłębia się w przekonaniu, że jest nieudacznikiem, że spieprzy wszystko, do czego się dotknie. I nawet po jej usunięciu musi z tego przekonania, aktywnym działaniem, na które na początku naprawdę trudno się zdobyć, wydobyć się sam. Nikt mu w tym nie pomoże, nikt nie zrobi tego za niego, a nawet gadaniem i przekonywaniem o czymś, o czym delikwent sam doskonale wie, z takiej mentalnej kupy wydobyć się nie pomoże - może tylko głębiej w niej pogrążyć. Nawet okazywanie wsparcia w momencie wychodzenia z takiego mentalnego osłabienia może zaszkodzić - to rzeczy, które człowiek musi wykonać zupełnie sam, bez czyjejkolwiek pomocy, ewentualnie w porozumieniu z Siłami, Mocami, bóstwami, tym, czemu się dedykuje. Chociaż i to niekoniecznie - Mocom czasem trzeba dowieść, że jest się ich uwagi godnym, a dowieść można jedynie przez własną aktywność - Tamta Strona pomaga jedynie tym, którzy chcą, są w stanie i starają się pomóc sobie sami. Zresztą i ludzie tylko takim osobom powinni pomagać, jeśli ktoś siedzi w mentalnej kupie i jest przekonany, że mu w niej ciepło i dobrze (ja w takiej do bardzo niedawna siedziałam - i choć nie było mi w niej ani dobrze ani ciepło, jednak zupełnie zaczynałam się w niej zatapiać, niewiele robiąc by z niej wybrnąć, nie widziałam sensu, bo skutek jakiegokolwiek działania był blokowany przez "zbiegi okoliczności" - i w ten właśnie sposób pomagałam spełnić się klątwie mającej doprowadzić mnie do ruiny finansowej, społecznej i towarzyskiej - na szczęście z tym już koniec), próba jakiejkolwiek pomocy nie dość że spali na panewce, to będzie jeszcze stratą energii.

 

Pomagać takim, którzy sobie nie pomagają warto - jeśli są bezbronni - jeśli są na skraju życia i nic im tak naprawdę pomóc nie może - np. dzieciom w hospicjum - ale nie po to, żeby coś w ich sytuacji życiowej zmienić, ale żeby po prostu sprawić, by ich ostatnie chwile tutaj były obciążone najmniejszym możliwie cierpieniem.

 

 

Wybaczcie zbędną otwartość - ale może ta historyjka komuś się przyda. Zresztą czasem warto powiedzieć komuś o rzeczach, które się niedawno wydarzyły, a ja na czas wychodzenia z mentalnego gnoju ograniczyłam życie towarzyskie do zera, nie zadaję się towarzysko z nikim, kontakty międzyludzkie, jakiekolwiek ograniczając do spraw związanych z pracą i rozmaitymi społecznymi zajęciami - do ludzi bardziej prywatnie wyjdę ponownie, jak się i mentalnych skutków gówna, w którym przez lata siedziałam, całkowicie pozbędę. I będą to zapewne nowi ludzie, nie ci, którzy znali mnie gdy siedziałam w dołku - tym zapewne godność nie pozwoli mi więcej spojrzeć w twarz :)

Edytowane przez Hrefna
  • Lubię to! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to jedziemy na tym samym wózku Hrefna.

 

Moja sytuacja jest niemal identyczna, z tą tylko różnicą, że mi przez blisko 4 lata nikt nie chciał uwierzyć (włącznie ze specami), twierdząc, że usprawiedliwiam swoje niepowodzenia urojeniami.

To świństwo zdjął ze mnie zaledwie kilka dni temu chłopak, który mi od roku pomaga energetycznie. Jeszcze nie jestem pewna czy zeszło wszystko, ale szczerze wierzę, że to początek powrotu do ....... siebie.

Skutki tego świństwa są przerażające ale......... JESTEM, JESTEM i próbuję się zbudzić z tego koszmaru.

 

Rozumiem Cię, jak ja Cię rozumiem!!!!!

 

PozP

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hech... faktycznie na tym samym wózku jedziemy - Też Cię doskonale rozumiem, Paradoxo, mnie tego ostatecznie pozbawiono niecałe 3 tygodnie temu i teraz po troszeczku wypełzam (i to jak skutecznie - aż nie do wiary :) ) - a jak się okazało, zostało mi zadane paręnaście lat temu - i - jak to takie rzeczy mają w zwyczaju - najpierw narastało niezauważalnie. Aż naroslo do tego stopnia, że byłam niezdolna do czegokolwiek praktycznie. Chociaż innym potrafilam pomagać, sama dla siebie nic nie mogłam zrobić - wciąż mi po łbie chodziło, że "nie warto".

 

Ale wiesz (zapewne Ty też dobrze wiesz)... to wszystko "wina mojego nieudacznictwa", "niedojrzałości", "lenistwa", "niedbalstwa" i "zrytej bani". Spotykam się z ocenami niezwykle surowymi i niesprawiedliwymi - i sądzę, że na dowiedzenie, że są niesłuszne szansa mi nie zostanie dana. Trudno. Olać. Smutne tylko, że nawet ludzie, których uważałam za bliskich i im ufałam - fakt, że poznani niedawno - w czasie, gdy już w tym od lat tkwiłam i działanie tego było tak nasilone, że praktycznie nie byłam prawie zdolna do samodzielnej aktywności - jakiegokolwiek działania dla siebie. I nie biorą pod uwagę wcześniejszych sukcesów zawodowych i życiowych, ale zachowanie w momencie, kiedy byłam temu poddana i z dnia na dzień się nasilało - a faktycznie takie nasilenie trwało przez dwa ostatnie lata. Oczywiście, to moje urojenia wszystko. Ech... Na szczęście już po wszystkim, już jest do przodu - i zdaje się, że bardzo do przodu, coraz szybciej do przodu, lepiej jest z dnia na dzień.

 

Najwyżej trzeba będzie zrobić czystki między znajomymi i przejmować się tylko ludźmi, którzy spoza głupich zachowań w głupich sytuacjach potrafią dostrzec człowieka. Na szczęście tacy też są - od nich się tymczasem też odizolowałam, potrzebuję czasu wyłącznie dla siebie. Ale czuję jakbym zaczynała zupełnie nowe życie - niesamowicie cudownym uczuciem jest gdy odkrywasz, że działania, które podejmujesz nie dla kogoś a dla samej siebie i tylko siebie nagle po paru latach niepowodzeń zaczynają być skuteczne. I zaczynasz myśleć, że kto ma Cię za wariatkę, niedojrzałą smarkulę itd. może się dopisać do listy ludzi, którzy mogą Cię pocałować w d... - a i to niekoniecznie, bo byle komu się na czułości nie pozwala :P

 

Życzę Ci szybkiego powrotu do samej siebie. Zachwycenia całego świata Twoją odzyskaną siłą. Zadziwienia powodzeniem - nawet samej siebie. I tak będzie, wiem to :) - więc trzymaj się i powodzenia!

Pozbyłaś się źródła, przyczyny, podstawy - więc jest dobrze. I będzie jeszcze lepiej - z dnia na dzień. A różni nieżyczliwi niech idą sobie na drzewa banany prostować, świat się na nich nie kończy :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja ciągle jeszcze jestem w lekkim szoku. Izoluję się od ludzi a objawy są nawet silniejsze niż wcześniej, więc czekam i wierzę.

Dziękuję Ci za opisanie tutaj swojej historii, dałaś mi siłę do dalszej walki.

 

PozP

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Izolowanie się bywa zdrowym objawem. Są rzeczy, które można zrobić tylko samemu, a wyjść do ludzi dopiero później, po ich osiągnięciu. Żadnej z nas nie potrzeba teraz ani negatywnych ocen, ani czyjegokolwiek użalania się. To, co najbardziej teraz niezbędne to siła i determinacja do jej wykorzystywania. Dla siebie. Przede wszystkim dla siebie - bo żeby być dla kogokolwiek czy komukolwiek jakkolwiek pomagać - trzeba przede wszystkim być dla siebie samej.

 

Walcz. Będzie dobrze. Ja dziękuję Ci za zrozumienie :)

 

(i dość tego offtopicu :P)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam... :)

 

- przede wszystkim chciałem bardzo podziękować Tobie Hrefna, za tak szczerą wypowiedź/post65/... wielki szacun... :)

- świadome kształtowanie własnego Życia... to coś więcej niż tylko wypełnianie swych niejako czasami narzuconych nawet przez "siebie" obowiązków/nawyków... gdyż jeśli są tylko niejako "obowiązkami", to nie współgrają z Naszym wnętrzem, a wiec tak naprawdę nie są celem "Rozwoju Nas jako Istoty" lecz jego jakby imitacją która pogrąża Nas w swej "iluzji", a wiec de'facto ciągnie nas w dół, czyli staje się tylko hamulcem tego co w Nas Prawdziwe a jest esencją naszej Istoty...

 

Izolowanie się bywa zdrowym objawem. Są rzeczy, które można zrobić tylko samemu, a wyjść do ludzi dopiero później, po ich osiągnięciu. Żadnej z nas nie potrzeba teraz ani negatywnych ocen, ani czyjegokolwiek użalania się.

- jak najbardziej potwierdzam... "izolowanie" na czas Samopoznania, jest wręcz niezbędne a nawet konieczne... by można było odciąć się od mentalnego "szumu" Tego Świata... gdyż dopiero wtedy zostajemy tak naprawdę "Sam na Sam" ze Sobą, z tym, że ważne jest by robić to według reguł które ochronią nas przed jeszcze większym pogrążeniem się w naszym "cieniu"... które ja nazywam "Ego" .

 

To, co najbardziej teraz niezbędne to siła i determinacja do jej wykorzystywania. Dla siebie. Przede wszystkim dla siebie - bo żeby być dla kogokolwiek czy komukolwiek jakkolwiek pomagać - trzeba przede wszystkim być dla siebie samej.

- zgadza się... najpierw Trzeba zająć się Sobą, ale nie w sensie tylko "cienia" czyli niejako dogadzania Sobie, ale "Sobą" w sensie szczerej Retrospekcji a wiec Weryfikacji "tego co było i tego co jest"... i to bardzo ładnie nam tu niejako uwidoczniłaś... :)

- bo żeby być dla kogokolwiek czy komukolwiek/jakkolwiek pomagać - trzeba przede wszystkim być dla siebie samej.... odczuwalną Wartością Swej Istoty, i to wartością bazującą na Prawach Uniwersalnych, czyli tyczących się Wszystkich Ludzi w jednakowym stopniu... :)

 

Walcz. Będzie dobrze. Ja dziękuję Ci za zrozumienie :)

- ta "walka" to nic innego jak walka z "Samym Sobą"... Avatarem Nas, który po zerwaniu jEgo masek uwidacznia dopiero Nam w jakie "bagno" za jEgo pomocą wdepnęliśmy... :/

 

i dość tego offtopicu :P)

- niejedni powinni jeszcze za niego Podziękować... :)

 

 

---pozdrawiam... infedro :)

Edytowane przez infedro
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...