Skocz do zawartości

Czy jest coś takiego jak dobry związek karmiczny?


Kuroi Neko

Rekomendowane odpowiedzi

Witam.

Wiem, że po tytule nie wiadomo do końca o co mi chodzi, więc wytłumaczę: wiele razy czytałam o związkach karmicznych - są to zazwyczaj trudne relacje, które ciężko zakończyć itd, że odpracowanie karmy to trudny i czasochłonny proces. Ale czy jest coś takiego jak dobra karma? W sensie... hmmm... Nie wiem jak to inaczej nazwać, więc może opiszę sytuację. Mam takiego przyjaciela na drugim końcu świata, z którym nigdy się nie widziałam, ale nie wierzę, że ta znajomość to jakiś przypadek, że poznaliśmy się dopiero w tym życiu, bo od początku znajomości rozumieliśmy się bardzo dobrze. Jedyna trudność w tej znajomości to kilometry, które nie pozwalają się nam spotkać. Czy w takim razie to może być związek karmiczny? Czy można sprawdzić, czy łączy nas 'coś więcej'? Jakaś dobra karma z poprzednich wcieleń, może jakieś obietnice?

 

Podaję dane, jeśli ktoś byłby tak dobry i potrafił i chciał to sprawdzić :)

Ja Sara 11.04.95 on Sebastián 27.01.96.

 

Pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Administrator

Z punktu widzenia samej karmy to wszystko jest "karmiczne".

W zasadzie nie rozumiem, jak można mówić o związkach karmicznych, nie tylko w kontekście numerologii, przecież to nie jest coś, co można zweryfikować. Karma jest chyba tak kontrowersyjnym zagadnieniem jak i istnienie Boga - każdy widzi go na swój sposób i inaczej opisuje.

O ile się nie mylę, to z pomysłem związków karmicznych (i zadań karmicznych, liczb karmicznych) wyszła Natasza Czarmińska (mówię o polskim rynku, bo idea jest jeszcze wcześniejsza) a rozpropagowała ją chyba najbardziej "specjalistka od numerologii, w tym karmicznej" niejaka pani Brzoza.

I wszystko byłoby fajnie, gdyby nie to, iż można tu wsadzić każdą bujdę nawet i bez resorów, o czym się niejednokrotnie przekonałam.

Oczywiście można też dyskutować, o jaki rodzaj karmy chodzi (tu szczególnie o "ciężkie" związki", co w skrócie oddaje ideę tych obliczeń), jednakże same obliczenia nie są czymś opartym na mocnych i weryfikowalnych przesłankach, bo właśnie sama karma jest czymś, o czym nie wiemy czy w ogóle jest i jak ten proces wygląda. To przypomina mi średniowieczne dywagacje na temat ile diabłów zmieści się na końcu szpilki. No, ale wierzymy więc liczymy.

Mówiąc o weryfikowalnych przesłankach mam na myśli na przykład układ horoskopowy, gdzie ta weryfikowalność jest oparta na solidnych podstawach, wypracowanych przez kilka tysięcy lat. Oczywiście także tylko w zakresie w ogóle weryfikalności zagadnień ezoteryki, bo one, jak wiadomo, nie są jeszcze w większej części mierzalne dla szkiełka i oka naukowców, aczkolwiek dużo "cudów" da się już wytłumaczyć za pomocą nauki właśnie.

 

Grahanko, jeśli chodzi o karmę, to jeśli ona jest (a sądzę, że jest) to istnieje także "dobra karma", żeby daleko nie szukać to niejaki Jezus Ch. także o tym opowiadał, przecież karma to jest "zapłata" za nasze uczynki, także te dobre, niekoniecznie trzeba cierpieć "przez 77 pokoleń za uczynki ojca swego", można także cieszyć się nagrodą, za dobre uczynki. Zresztą, bez tego idea karmy oznaczałaby chyba tylko samo dno piekła albo jeszcze niżej.

 

Na przykład liczba duszy 3 wiąże się z "wytchnieniem" od niedogodności tego świata - nie znaczy to, że życie wszystkim 3 płynie po różach, tylko, że nawet jeśli mają trudne zadania do zrealizowania w tym wcieleniu to odczuwanie ich jako "ciężkie" jest złagodzone przez wibrację trójki.

I wracając do karmy numerologicznej: spotkałam się wiele razy (tutaj też) z obliczeniami, z których wynikało, iż związek nie jest karmiczny (w tym ww sensie). Sprawdzam w horoskopie - i jest karmiczny. Numerologia znakomicie uzupełnia obraz horoskopowy, one idą łeb w łeb i nie powinno być rozbieżności w interpretacji jednej i drugiej, a tu - bach! - jest.

Więc: gdzieś idzie błąd i bynajmniej nie jest to błąd tego, kto te wyliczenia czyni, gdyż taka osoba skądś się przecież tego nauczyła...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Administrator

Ma być wykład czy przykład?

Może najpierw przykład, bo o ile pamiętam, to Ty z astrologią zamierzałaś się dopiero zaznajomić, więc wykład chyba nie na miejscu będzie.

Otóż są to przykładowo związki planet osobowych pana X z planetami ciężkimi (Pluton, Neptun a także Saturn) pani Y lub odwrotnie, to nie ma znaczenia czyje oczywiście w kontekście określenia "karmiczności związku", bo w kontekście określenia "kto będzie cierpiał bardziej" to już owszem, jest istotne. Szczególnie ciężko jednak, jak te aspekty są wzajemne (powtarzają się u obojga partnerów).

Ostatnio, gwoli sprawdzenia, wrzuciłam czyjeś kółka do porównania (sygnałem alarmowym były karty, osoba ta jeszcze zwróciła się o obliczenie czy jej związek jest karmiczny, otrzymała odpowiedź że nie, co mnie już ruszyło) i w porównawczym wyszło szydło z worka. Facet da jej popalić, związek ten nie rokuje, że będzie spokojny i szczęśliwy, co będzie jednak ujawniało się stopniowo, dość wolno, choć po pierwszych zachwytach będą nie tylko żyć jak pies z kotem, ale też to on będzie tą osobą, która ją udręczy, szczególnie psychicznie, ale także nie będzie wolny ten związek od "rozwiązań siłowych". Ona z kolei nie zaspokoi jego potrzeb emocjonalnych, on będzie się czuł bardzo rozczarowany jej postawą i jej osobą i to go bardzo do niej zniechęci.

Tyle w skrócie mogę powiedzieć dając przykład, bo nie zwykłam omawiać czyichś horoskopów publicznie i do tego bez zgody zainteresowanej osoby. Są tam oczywiście i inne jeszcze nieciekawe kwiatki.

A więc związek ten spełnia wymogi związku karmicznego w ujęciu numerologicznym, czego jednak w liczbach nie widać.

 

A na marginesie: czy mam wysłać Ci tą Ginter, czy też już nie chcesz? bo nie mam możliwości wysłania jej na priv, musiałabyś napisać do mnie maila na normalną pocztę. No, nie na wszystkim się znam, a wklejanie stąd PDF, zdjęć i tak dalej to już dla mnie prawdziwa czarna magia i samo dno diabelskiej rzyci - nie umiem :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ismer, czy Ty mnie wyzywasz na pojedynek? ;-)

Nie wiem czy jest dobra czy zła karma. To kwestia wiary, czy jest coś takiego jak karma. Możemy w to wierzyć, że nasz dobry lub zły uczynek do nas wróci i na odwrót.

Jeżeli chodzi o związki karmiczne, uważam, że prędzej czy później będą udręką. Są to związki, które ranią i upadlają, z których ciężko wyjść. Dobrą karmą, jest związek w którym dusze nie znały się wcześniej i mają możliwość na świeżo budować swoje życie, z dobrymi lub złymi uczynkami, ale bez nalotów karmy przeszłości.

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Administrator
Ismer, czy Ty mnie wyzywasz na pojedynek? ;-)

Nie wiem czy jest dobra czy zła karma. To kwestia wiary, czy jest coś takiego jak karma. Możemy w to wierzyć, że nasz dobry lub zły uczynek do nas wróci i na odwrót.

Jeżeli chodzi o związki karmiczne, uważam, że prędzej czy później będą udręką. Są to związki, które ranią i upadlają, z których ciężko wyjść. Dobrą karmą, jest związek w którym dusze nie znały się wcześniej i mają możliwość na świeżo budować swoje życie, z dobrymi lub złymi uczynkami, ale bez nalotów karmy przeszłości.

Pozdrawiam

 

No właśnie o to mi chodziło :_ostr: Może ja tak od tyłka strony to mówię, no i nie z każdym można się porozumieć od razu (albo wcale) jak się nadaje na innych Merkurych :)

Ale grunt, że myślimy podobnie, więc nici z pojedynku :z_jezorem:

Zresztą nie lubię walki , wolę pokojowe rozwiązania. Walczę tylko wtedy, gdy się już nie da inaczej ale wtedy do upadłego :zeby_na:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No a co w takim razie z relacjami rodzic-dziecko , gdzie przecież ,podobno jest to relacja zawsze karmiczna :) Owszem rózne sa relacje miedzy rodziacami a dziećmi , ale nie wszystkie sa przeciez "raniące, upadlające i trudno z nich wyjśc" :)

Edytowane przez Lena75
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Administrator
No a co w takim razie z relacjami rodzic-dziecko , gdzie przecież ,podobno jest to relacja zawsze karmiczna :) Owszem rózne sa relacje miedzy rodziacami a dzećmi , ale nie wszystkie sa przeciez "raniące, upadlające i trudno z nich wyjśc" :)

 

Lena ja myślę, że, świadomie lub nie :) już udzieliłaś sobie przynajmniej częściowej odpowiedzi na własne pytanie - chodzi o słowo "podobno".

Otóż podobno wszystkie osoby, które spotykamy w teraźniejszym życiu spotkały się z nami i w poprzednich. Tylko jakość i stopień zbliżenia, rodzaj relacji był różny.

Wychodząc z tego założenia, za takie spotkanie podyktowane uczynkiem z przeszłości mogę uważać np. obcą mi osobę, która przysiada się do mnie na przystanku i ni z gruchy ni z pietruchy zaczyna mi opowiadać historię swojego życia, wylewać swoje żale a nawet wyjawiać swoje "grzechy", oczekuje pocieszenia i nawet... "rozgrzeszenia". A ja, zamiast jechać w swoją stronę, siedzę i słucham jej jak żaba grzmotu oraz udzielam "pocieszenia".

To autentyk, często mi się to zdarza, gdziekolwiek bym nie była. Może coś mam wypisane na pysku, nie wiem :(

A może to ja kiedyś ją zadręczałam w podobny sposób i teraz spotykam się z tym, co kiedyś czyniłam :icon_surprised:

Albo działa pamięć jakiegoś wcielenia, w którym podobno byłam księdzem i to wysokiej rangi :zeby_na:

 

Skoro nie wiemy czym właściwie jest karma, to wszystko pozostaje na poziomie przypuszczeń i gdybania. To akurat jest jeszcze głęboko w sferze wiary i naszych osobistych przekonań.

Jeśli mówię, iż dla mnie czymś oczywistym jest reinkarnacja podyktowana prawem przyczyny i skutku, zwanym w skrócie karmą, to znaczy tylko tyle, że ja w to wierzę, ale nie jestem w stanie udowodnić, że to prawda.

Podobnie jest z wszelkimi wyliczeniami tego czegoś, o czym pojęcia nie mamy, a wiec także tego, czy związek, jakikolwiek, jest karmiczny czy nie. Astrologicznie także, bo choć astrologia posługuje się bardziej rozbudowaną i starszą symboliką, to jednak nie wiedząc czy w ogóle działa coś takiego jak "karma" bezsensownym byłoby przypisywanie pewnym planetom funkcji karmicznych. A jednak tak się robi, podobnie jak numerologii przypisuje się pełnienie tej funkcji pewnym liczbom.

W tamtym poście chciałam zwrócić uwagę tylko na rozbieżność miedzy wskazaniami numerologii i astrologii, którą często obserwuję. Stąd wnioskuję, że gdzieś jest błąd. Przypuszczam, że powstał w wyniku radosnej twórczości współczesnych numerologów, którzy nawet i mają jakie takie pojęcie o tej dziedzinie wiedzy, ale wątpię, czy mają takie pojęcie o tym co nazywają karmą, a już na pewno nie o tym, jak ją wyliczyć. Jak można z całą pewnością mówić o liczeniu czegoś, co jest tak bardzo (jeszcze) nieweryfikowalne i nie ma sposobu by sprawdzić, czy numerolog / astrolog mówi prawdę. Stąd częste są nadużycia. Oczywiście nie czepiam się osób, które to wyliczają na podstawie podręczników (lub nauczyły się na kursie) bo one przekazują tylko to czego się nauczyły, ale każdy powinien się zastanowić, zanim powie komuś innemu, że jego związek (lub cokolwiek w jego życiu) jest lub nie jest karmiczny.

A pomijając wszystko inne: czemu taka informacja ma służyć, w czym/ jak może pomóc osobie, która taką informację otrzymała? To chyba jednak pytanie na osobny wątek.

I uważam, że pojęcie "karma" jest mocno nadużywane.

Mimo to uważam, że relacje rodzic - dziecko lub partnerskie mają większe prawdopodobieństwo "karmiczności" niż relacje bardziej luźne :)

Edytowane przez Ismer
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No a co w takim razie z relacjami rodzic-dziecko , gdzie przecież ,podobno jest to relacja zawsze karmiczna :) Owszem rózne sa relacje miedzy rodziacami a dziećmi , ale nie wszystkie sa przeciez "raniące, upadlające i trudno z nich wyjśc" :)

 

Pisząc o związkach "raniące, upadlające i trudno z nich wyjść" - myślałam tylko i wyłączanie o związkach partnerskich. Uważam, że związek rodzic-dziecko ma zupełnie inne cele, nieporównywalnie inne. Kiedyś czytałam, że rodzic-dziecko rzadko kiedy wcześniej (w poprzednich wcieleniach) spotkali się jako kochankowie.

 

Zauważyłam, że ludzie wręcz się doszukują karmy, uważając to za coś wyjątkowego dla związku. Są rozczarowani, że związek nie jest karmiczny. To jest błędne myślenie. Zresztą wszystko można podciągnąć pod przeznaczenie, karmę jak to zwać. Lubię swoje niepowodzenia zwalać na przeznaczenie, pocieszam się wtedy: "to tak musiało być, musiałam się czegoś nauczyć, ta potyczka mi się przyda" - od razu jest mi lżej :-)

 

I jeszcze jedno, uważam, że od przeznaczenia, karmy można uciec. Odkupić je w kolejnym wcieleniu, jeśli takowe będzie. Kolejne pytanie ile jest wcieleń? Spotkałam się z różnym liczbami. Można tak w nieskończoność... a odpowiedzi nie ma.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No właśnie tylko, że podobno każdy człowiek jakiego w życiu spotkamy jest nam znany z poprzednich wcieleń.. Jak to możliwe? Przecież kiedyś musi być ten pierwszy raz, na pewno są też nowe spotkania w tym życiu, to by było dość logiczne :P

 

A co do tej dobrej karmy - chodziło mi o coś takiego, że skoro są związki partnerskie obciążone złą karmą do odrobienia, to czy są i takie, które niosą ze sobą dobrą karme? Czy jakieś obietnice z poprzednich wcieleń typu 'przysięgam, że sie jeszcze spotkamy' lub coś takiego może sprowokować takie spotkanie w teraźniejszym życiu? Pytam, bo jeśli chodzi o mnie i tego przyjaciela, to kiedy się poznaliśmy to czułam jakby się znali 500 lat, czułam jakby był blisko, chociaż jest bardzo daleko, do tej pory zresztą, mimo że mamy średni kontakt to możemy mówić sobie wszystko i nie czuje sie żadnych barier. Nie wierzę, że ten człowiek jest w moim życiu 'nowy', jeśli rozumiecie o co mi chodzi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Administrator

No a po co nieskończoności liczby, jeśli jest nieskończona ilość możliwości, wariantów i... liczb :D

 

To poszukiwanie wyjątkowości nie dotyczy tylko doszukiwania się karmy w związkach, zobacz, jak "upragnione" są liczby mistrzowskie.

W praktyce spotkałam się nawet z takim absurdem, że jeśli ktoś nie miał żadnej liczby mistrzowskiej w swoim portrecie (mówię tu o dacie urodzenia, bo jeśli chodzi o całość, czyli łącznie z imionami i nazwiskami taka sytuacja żeby gdzieś nie wystąpiła liczba mistrzowska rzadko się zdarza), to nie tylko był srodze zawiedziony, ale też czuł się... gorszy od tych, którzy ją mieli.

A tymczasem jest to wielkie nieporozumienie z tymi liczbami, gdyż większość ludzi, nawet wiedząc, że są właścicielami takiej liczby, nie robi z tym po prostu nic i przeżywa ją na poziomie liczby podstawowej.

 

Pisząc o związkach "raniące, upadlające i trudno z nich wyjść" - myślałam tylko i wyłączanie o związkach partnerskich. Uważam, że związek rodzic-dziecko ma zupełnie inne cele, nieporównywalnie inne. Kiedyś czytałam, że rodzic-dziecko rzadko kiedy wcześniej (w poprzednich wcieleniach) spotkali się jako kochankowie.

 

No ale związki rodzice - dziecko nader często bywają upadlające, raniące i trudno z nich wyjść, przykładów mamy dziś mnóstwo. Cel takiego związku może być różny, ale dlaczego nieporównywalny? Skoro przypuszczamy, iż wszelkie związki mają coś na celu (karmicznym), to tym samym różnicowanie jego ważności niczego do karmy jako takiej nie wnosi, inaczej przeżywa się doświadczenia, ale kółko ciągle się kręci i spotykamy te osoby, z którymi mieliśmy styczną w poprzednich wcieleniach.

Jeśli ma się przeżyć doświadczenie udręczenia, upodlenia, zranienia, to go przeżyjesz, obojętnie czy w związku partnerskim czy w związku z rodzicami. Forma jest różna, ale jakość doświadczenia pozostaje ta sama.

Rzecz jasna to są wszystko dywagacje. Ja gdzieś przeczytałam coś o karmie autorstwa bodajże Leszka Żądło, no, nie pamiętam czy to on, było tam o jego doświadczeniach związanych z karmą, znaczy tak pewnie wypowiadał się na temat wcieleń klientów, że miałam wrażenie, iż siedzi po drugiej stronie i sam tym kołem kręci :hahaha: Były tam różne kwiatki i szczerze powiem - poraziło mnie to, bo dla mnie wypowiadanie się z całą pewnością o tym, czego się nie zbadało i nie wie z czym to się je dyskwalifikuje takiego wszechwiedzącego autora. Każdego, nie tylko akurat tego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Administrator
No właśnie tylko, że podobno każdy człowiek jakiego w życiu spotkamy jest nam znany z poprzednich wcieleń.. Jak to możliwe? Przecież kiedyś musi być ten pierwszy raz, na pewno są też nowe spotkania w tym życiu, to by było dość logiczne :P

 

No więc ten pierwszy raz już był. Jak Bóg stworzył świat i człowieka :_oczko:

No bo jeśli na początku byli tylko Adam i Ewa to logiczne jest, że się spotkali. W ciągu swego życia popełnili wiele złych i dobrych uczynków, koło karmy ruszyło…

Mieli oni dzieci, więc logiczne jest, że oni i te dzieci się spotkali. W tej rodzinnej wspólnocie popełnili wiele złych i dobrych uczynków. Koło karmy się kręci a w spektaklu uczestniczy już więcej osób.

Te dzieci miały też dzieci, więc logiczne jest itd.

Generalnie jednak karma jest podobno wynikiem "grzechu pierworodnego", czyli nieposłuszeństwa wobec Boga, a ten i inne grzechy powielają wszystkie duszyczki, które pojawiają się na tym marnym świecie.

I jeśli pójdziesz torem logiki, to wyjdzie na to, że wszystkie spotkania pochodzą od tej jednej początkowej parki, a rozmnożenie się rodzaju ludzkiego jest tylko powielaniem tego pierwszego spotkania - w różnorodnych wariantach.

Wiec już spotkałaś go - niegdyś był Adamem :zeby_na:

 

No ale wracając do sedna Twojego pytania: ja uważam, że jest karma zła i dobra (już to mówiłam).

Skoro wszystko jest karmą, to nie może być "nowych spotkań" karmicznych, wszystkie są stare, tylko relacje, jakie zaistniały mają różny stopień nasilenia. Być może wiąże się to z tym, co nazywamy wolną wolą, czyli możliwością kreacji swego życia.

Przypuśćmy, że moja sąsiadka, osoba mi na dzień dzisiejszy znajoma, ale obojętna, była taką przez wieki wcieleń. Znałyśmy się przez te wieki, owszem, ale nie łączyły nas żadne bliższe relacje.

Ktoś by powiedział, że już sam fakt bycia moją sąsiadką jest karmiczny, bo inna osoba, nie będąca moją sąsiadką, w dodatku mieszkająca za oceanem, to już zupełnie nie ma niczego wspólnego ze mną.

I teoretycznie miałby rację. W tym wcieleniu. Bo na potrzeby tego wcielenia tej osoby zza oceanu nie muszę znać, ale nie jest powiedziane, że nie będę jej znała w innym wcieleniu, w którym być może okaże się, że mam wobec niej jakieś coś do zrobienia.

Życie ludzkie jest krótkie, nie starczy czasu na przerobienie wszystkich zadań w jednym wcieleniu, stąd tłumaczą to oderwanie na czynniki, czyli poszczególne życia (nikt nie twierdzi, że jeśli narozrabiam coś w tym życiu to natychmiast muszę to odpłacić w następnym, mogę z tym poczekać na wcielenie 45 licząc od teraźniejszego, dusza ponoć wybiera sobie zadania na dane wcielenie).

Świat przejawiony jest cały karmiczny (tak mówią) a ponadto nie ma czegoś takiego jak odrębność (tak mówią) wszystko jest ze sobą w jakiś sposób powiązane, choć jedne nici wydają się być silniejsze, inne słabsze, jednak to jest wrażenie w tym czasie naszej rzeczywistości, w tym czasie, który my postrzegamy zmysłami. Na planie wszechświata - wieczności podobno tą całość i te wszystkie nici widać (rozumie się to)

Ale wróćmy do sąsiadki w kontekście tego, o czym mówiłam. To, że była mi obojętną przez wieki, nie znałyśmy się, nie wchodziłyśmy w żadne związki, układy, powiązania nie oznacza, że tak było zawsze.

I oto, z jakichś powodów - w tym wcieleniu - ruszam jakąś zatęchłą nić wiążącą mnie z tą sąsiadką.

Może ona być lafiryndą, która urządza głośne nocne imprezy w swoim mieszkaniu, spać nie daje, mnie to coraz bardziej denerwuje żadne sposoby przywrócenia spokoju nie dają rezultatu, aż wreszcie któregoś pięknego dzionka nie wytrzymuję i spuszczam babe ze schodów, w wyniku czego doznaje ciężkiego urazu kręgosłupa i do końca swego życia jest sparaliżowana.

Jeśli karma istnieje to w jakimś następnym wcieleniu ja będę musiała za to odpokutować. Może ona pojawi się jako mój mąż, który będzie mnie tłukł a może jako dziecko, które porzuci chorą, niedołężną matkę i nie będzie mi kto miał szklanki wody podać ani tyłka podetrzeć. Będę cierpieć. Albo pojawi się jako łobuz, który wyrządzi mi podobne kuku z podobnymi skutkami jak ja niegdyś jej. Tu pojawia się już ta "ciężka karma". I będzie się za mną wlekła jak smród za wojskiem, bo zaczęła się budować ścisła relacja, a im ściślejszy związek nas połączy, tym większą mamy możliwość popełniania uczynków związanych z tą osobą, bo jest ona blisko nas, niejako pod ręką i jest więcej możliwości popełnienia błędów - spirala się nakręca.

Ale jeśli wytrzymam ekscesy sąsiadki i nic jej nie zrobię, to w następnych wcieleniach być może znów będziemy się tylko luźno znały.

A powiedzmy, że w wielkiej potrzebie ta sąsiadka okaże mi pomoc, której się po niej wcale nie spodziewałam i za którą będę jej dozgonnie wdzięczna. Zaś w następnym wcieleniu to ja okażę się jej najbliższym przyjacielem, który przyszedł spłacić swój dług wdzięczności.

To jest budowanie karmy - mając wolną wolę wybierasz wariant postępowania i ponosisz jego konsekwencje w którymś z następnych odcinków życia.

Te dobre rzeczy, które robiliśmy sobie wzajemnie owocują tymi dobrymi, serdecznymi relacjami w innych wcieleniach, te złe - odwrotnie, są to relacje ciężkie, dręczące.

Myślę też, że obietnice o jakich mowa także mają wpływ na spotkania w danym wcieleniu, bo dusza będąc w stanie przed wcieleniem "jest uczciwa", chce dotrzymać słowa, wypełnić swoje zobowiązanie (ale obietnica taka może mieć tak złe jak dobre znaczenie).

Szczerze powiedziawszy to nie tylko nie wiem, jak naprawdę te sprawy karmiczne wyglądają, ale nawet nie potrafię tego jakoś sensownie sklecić, choć się staram.

Myślę też, że to zagadnienie jest na tyle obszerne, że gdybyśmy chciały dokładnie wyłuszczyć jak je pojmujemy, to byłby materiał na książkę a nie na skromnego posta.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość anhana

Tylko,że nie zawsze da się przewidzieć konsekwencji naszych działań. Możemy podejmować działania, które z naszej perspektywy są dobre, ale właściwie skąd możemy wiedzieć czy to faktycznie uwalnia nas od złej karmy i prowadzi ku dobrej. Może jest zupełnie odwrotnie. Takie to wszystko skomplikowane w tej kwestii :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Administrator

Teoretycznie to tak.

A praktycznie, to nasze działania (a raczej ich skutki) całkowicie da się przewidzieć jeśli będziemy postępować zgodnie z np. takim kodeksem etycznym, który w chrześcijaństwie nosi nazwę 10 przykazań albo takim, który zwie się 7 grzechów głównych (jak dla mnie to jest 7 geniuszów zła energii planetarnych).

To podobno prowadzi także do uwolnienia się z koła samsary...

A ponieważ postępowanie takie jest dla ludzi za trudne, to mamy karmę :zeby:

Edytowane przez Ismer
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...
Gość perr

Powiem tak - na podstawie dwóch dat urodzenia nie można określić Z PUNKTU WIDZENIA NUMEROLOGII, czy ów związek jest karmiczny, czy nie.

Tłumacząc na chłopski rozum - karma to to, co ma być. W pewien sposób musiało się wydarzyć. Wpisany punkt do życiorysu.

Trzeba mieć na uwadze fakt, że są dziesiątki milionów (lub więcej) osób urodzonych tego dnia, co my lub mających identyczne konfiguracje numerologiczne. Czy z wszystkimi takimi osobami mielibyśmy tworzyć związek karmiczny? Przecież to chore...

 

Owszem, związki takie (karmiczne) istnieją, ale nie numerologia o tym mówi, ani tym bardziej żaden program numerologiczny!

Powołam się na przykład - te głupie programy mówią, że związek jest karmiczny m. in. wtedy, gdy cykl produktywny (nic innego jak wibracja dnia urodzenia) jednej osoby równa się drodze życia jej partnera. U przeciętnego człowieka panika gotowa, bo jak to, karma?! A to tylko plus, bo owa konfigracja zwiastuje dobre porozumienie pomiędzy dwojgiem (nic innego jak podobieństwo jednej duszyczki do drugiej). Karma nie musi być zła. Z numerologii się tego nie odczyta. Z numerologii można odczytać, że dana osoba może mieć jakiś dług ("karmę") miłości (utrudnione wcielenie w kontekście budowania trwałego, satysfakcjonującego związku), ale nie kontekstem drugiej, poszczególnej osoby!

 

Polska numerologia jest daleko za murzynami. Nie ma też takiego pojęcia jak "wibracja związku". W numerologii zachodniej czy wedyjskiej jest coś takiego jak "kompatybilność dróg życia". Bazując na samych wibracjach drogi życia, można powiedzieć, że 4 z 5 zbuduje ciężki związek, a już 3 z 6 dobry, czy 9 z 9 również łatwy, harmonijny, a przecież we wszystkich przypadkach jest ta sama "wibracja związku" (zresztą 9 zwiastowałaby trudny związek - co w przypadku np. wspomnianego połączenia 3 z 6 czy 9 z 9 byłoby bzdurą).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...